Trochę kiriańskiej poezji czy coś
- Bolesław Kirianóo von Hohenburg
- Wielki Imperator Kiriański
- Posty: 316
- Rejestracja: pn cze 06, 2022 7:44 pm
- Cash on hand: Locked
- Bank: Locked
Trochę kiriańskiej poezji czy coś
Bo czemu nie
- Bolesław Kirianóo von Hohenburg
- Wielki Imperator Kiriański
- Posty: 316
- Rejestracja: pn cze 06, 2022 7:44 pm
- Cash on hand: Locked
- Bank: Locked
Re: Trochę kiriańskiej poezji czy coś
Przy piwie
Rozmawiają Kiriańczycy, siedzą sobie tuż, przy barze.
Trach. A tu wnet pijak wchodzi, chce coś dostać od nich w darze.
"Panie drogi!" - mówi jeden. "Nic pan od nas nie dostaniesz,
co jest nasze to jest nasze, kiedyś też jak my dziś staniesz.
A gdy staniesz kiedyś również, też niechętnie będziesz dawać."
"Taka jest natura ludzka! Lepiej - Broń Bóg! - nie rozdawać,
bo my wiemy, już z przedszkola, jak dawanie kończy się."
"Więc już lepiej idź sprzed oczu, bo odrażasz smrodem mnie!"
Idzie, prawie już wychodzi, ale nie - oprze się o bliską cegłę.
"Jeszcze wam się los odwdzięczy! Jeszcze wrócę! Chodźby w piekle!"
Poszedł szukać szczęścia dalej, biznesmeni znów przy piwie.
Mówią. "Co tam, panie w polityce?" "Znów jest presja na Koribię."
"Czemu?" "Ano przy granicy ncydent*, przy granicy z Amatorią.
Ktoś rozwalił pomnik znowu, dubeltówką marki Kurioú."
Gdy tak sobie rozmawiają, nagle barem trząść poczyna.
Uciekają goście zewsząt. "A gdzie barman?" "Biedaczyna.
Uwięziony pod gruzami - nie warto pomóc próbować,
gdy o życie walczyć trzeba." "Lecz tak łatwo abdykować?
Nie, to się nie godzi!" - mówi odważny Kiriańczyk
I sam barmana wyciąga (a nazywał się Stańczyk).
Wyciągnął i pochnął, chodź sam się przewrócił.
Ktoś krzyknął, nie podbiegł, a los w pył go obrucił.
Nie było do piwa, do rozmów towarzysza,
więc tłum jak stał tak zbiegł, by ratować swe życia.
Minął już miesiąc od zajść w barze. Zmarły swój pochówek miał.
Dalej nie było wiadomo, któż to za zamahem stał.
Nie było to też zbyt dociekane, bo kto by się przejmował.
Zginął jeden Kiriańczyk - nie szkodzi, kolejny mu miejsce zajmował.
A pijaczyna stary siadał na jego miejscu w odbudowanym barze.
*ncydent - w Kirianii archaiczna forma słowa incydent Trach. A tu wnet pijak wchodzi, chce coś dostać od nich w darze.
"Panie drogi!" - mówi jeden. "Nic pan od nas nie dostaniesz,
co jest nasze to jest nasze, kiedyś też jak my dziś staniesz.
A gdy staniesz kiedyś również, też niechętnie będziesz dawać."
"Taka jest natura ludzka! Lepiej - Broń Bóg! - nie rozdawać,
bo my wiemy, już z przedszkola, jak dawanie kończy się."
"Więc już lepiej idź sprzed oczu, bo odrażasz smrodem mnie!"
Idzie, prawie już wychodzi, ale nie - oprze się o bliską cegłę.
"Jeszcze wam się los odwdzięczy! Jeszcze wrócę! Chodźby w piekle!"
Poszedł szukać szczęścia dalej, biznesmeni znów przy piwie.
Mówią. "Co tam, panie w polityce?" "Znów jest presja na Koribię."
"Czemu?" "Ano przy granicy ncydent*, przy granicy z Amatorią.
Ktoś rozwalił pomnik znowu, dubeltówką marki Kurioú."
Gdy tak sobie rozmawiają, nagle barem trząść poczyna.
Uciekają goście zewsząt. "A gdzie barman?" "Biedaczyna.
Uwięziony pod gruzami - nie warto pomóc próbować,
gdy o życie walczyć trzeba." "Lecz tak łatwo abdykować?
Nie, to się nie godzi!" - mówi odważny Kiriańczyk
I sam barmana wyciąga (a nazywał się Stańczyk).
Wyciągnął i pochnął, chodź sam się przewrócił.
Ktoś krzyknął, nie podbiegł, a los w pył go obrucił.
Nie było do piwa, do rozmów towarzysza,
więc tłum jak stał tak zbiegł, by ratować swe życia.
Minął już miesiąc od zajść w barze. Zmarły swój pochówek miał.
Dalej nie było wiadomo, któż to za zamahem stał.
Nie było to też zbyt dociekane, bo kto by się przejmował.
Zginął jeden Kiriańczyk - nie szkodzi, kolejny mu miejsce zajmował.
A pijaczyna stary siadał na jego miejscu w odbudowanym barze.